niedziela, 2 marca 2014

24 hours in Sweden

Czy ktoś jeszcze wpadł na pomysł wypadu do Szwecji na 24h. czy tylko ja jestem tak mądra i błyskotliwa?

Bilety zabukowałam już w listopadzie, bo kosztowały jedyne 38 zł. w 2 strony. Później stopniowo załatwialiśmy dojazd z Warszawy do Modlina, ze Skavsty do Norrkoping i nocleg. Postanowiliśmy pojechać po kosztach i nie rzucać się na zwiedzanie Sztokholmu w jeden dzień, bo to chyba nie byłoby zbyt realne, więc naszym celem stało się całkiem ładne miasteczko Norrkoping położone na południe od lotniska Sztokholm Skavsta. Wcześniej również udało mi się wyhaczyć pewnego Polaka na CS, który zgodził się nas przygarnąć.
No, ale zacznijmy od początku…

Po przylocie do Szwecji stwierdziłam, że moje okulary przeciwsłoneczne nie będą mi jednak potrzebne, a zamiast płaszcza powinnam wziąć chyba kożuch, ale niestety pomyślałam o tym zbyt późno. Było zimo. W zasadzie, to było cholernie zimno, a widok Szwedów ubranych w trampki, legginsy i zwykłą kurtałkę przyprawiał mnie o jeszcze większe dreszcze. Ja wiem, że oni są przyzwyczajeni i bla bla bla, ale na prawdę dziwnie to wyglądało, kiedy my staliśmy na lotnisku trzęsąc się z zimna, a obok nas stały Szwedki, które nie miały chyba na sobie nawet w połowie tego, co mieliśmy my. Wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy do miasta oddalonego o godzinę drogi od lotniska. Z naszym hostem umówiliśmy się o 22 pod jego mieszkaniem, więc mieliśmy kilka godzin na zwiedzenie miasta późnym wieczorem. Szwecja jest ładna, ma swój urok, a miasto, które zwiedzaliśmy było naprawdę warte zobaczenia.





Błąkając się bez konkretniejszego celu po mieście zwróciliśmy uwagę przede wszystkim na lampki w oknach, które były niemalże wszędzie! Lampki były zapalone praktycznie  w każdym oknie i na dodatek nie było firanek, czasami tylko pojawiły się jakieś zasłony (które o dziwo też były odsłonięte). Te lampki w oknach są bardzo popularne w Szwecji i jest to chyba znak rozpoznawczy Szwedów:)



Kiedy już dochodziła 22 udaliśmy się do sklepu w celu zakupienia czegoś czym mogliśmy podziękować naszemu hostowi za udostępnienie miejsca do spania ,a tym czymś okazał się sześciopak Heinekena. Maciej(bo tak miał na imię) to naprawdę miły, sympatyczny i bardzo rozgadamy chłopak, który jest Polakiem studiującym i pracującym w Szwecji. Jest po przeszkoleniu wojskowym a w przyszłości chce zostać ratownikiem medycznym w wojsku.
Wszyscy razem wyszliśmy jeszcze wieczorem na spacer, a po powrocie poszliśmy spać.
Obudziłam się nad ranem i przez chwilę miałam wrażenie jakbym spała w lodówce. Do diabła, czy Szwedzi nie maja ogrzewanych mieszkań?:O W mieszkaniu M. było prawie tak zimno jak na zewnątrz! Spałam w mega ciepłym, wojskowym śpiworze, z którego serio nie chciało mi się wychodzić rano:P Dowiedzieliśmy się również, że Szwedzi mieszkający w blokach nie mają swoich własnych pralek, tylko pralnie na dole i jak ktoś zechce zrobić pranie to musi wpisać się na specjalną listę. Lol.

Rano udaliśmy się do dwóch muzeów w oczywistym celu zabicia czasu, zwiedzenia i dowiedzenia się czegoś więcej o tym mieście.
Pierwsze muzeum to muzeum to Arbetets Muzeum http://www.arbetetsmuseum.se/ (muzeum pracy). Szczerze? Pewnie dowiedzielibyśmy się czegoś więcej gdybyśmy, choć trochę znali szwedzki, albo gdyby było tam więcej informacji po angielsku. Muzeum ładniej prezentowało się z zewnątrz niż wewnątrz. Jedna z niewielu rzeczy, jaka mi się tam podobała, to pomieszczenie, w którym można było usłyszeć dźwięk maszyn, przy których kiedyś pracowali Szwedzi, (120 dB – ciężko było tam wytrzymać.)

Nowy Jork ma swoje żelazko, a Norrkoping swoje (muszę przyznać, że był to najładniejszy budynek w całym miasteczku) :


Następnie udaliśmy się do Norrkoping City Museum http://www.norrkoping.se/kultur-fritid/museer/stadsmuseum/ i dowiedzieliśmy się, co nie co na temat miasta i jego historii. To muzeum było o wiele lepiej wyposażone w środku, jednak na zewnątrz nie robiło wrażenia.

Dzięki wizycie w tym muzeum dowiedzieliśmy się jak wyglądał sklep spożywczy w Szwecji dawno, dawno temu (był nawet bogato wyposażony:P)


W międzyczasie znalazłam swój wymarzony rower!


Później znaleźliśmy się w izbie, w której ja próbowałam coś pichcić?


A M. dokładał do pieca (a raczej próbował się ogrzewać)


A na koniec wycieczki zobaczyliśmy małych Szwedów porozpinanych, bez szalików i bez czapek. Tak! Tak chodzą ubrani (albo nie ubrani) Szwedzi w środku zimy


W Norrkoping spędziliśmy całe 24 h. Szwecję zobaczyłam, na mojej liście została odhaczona i szczerze mówiąc jestem prawie pewna, że nigdy tam już nie wrócę. Przynajmniej nie z własnej woli.
Nie dla mnie to zimno.


Pozdro600. Ja i mój towarzysz podróży :)


4 komentarze:

  1. aaaaa rzeczywiście klimatyczne to miasteczko, ale po samym czytaniu posta zrobiło mi się zimno :D
    zawsze marzyłam o takich szybkich tripach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moze w usa bedziesz miala szanse na takie jednodniowe wypady :D

      Usuń
  2. moja bratnia dusza! <3
    Ja również zabukowałam bilety do Szwecji za 8 zł w dwie strony w listopadzie i poleciałam na weekend. Oczywiście, również CS :D Jednak, udało nam się zawitać do Malmo, a stamtąd zwiedzić co nieco Kopenhagę, a nie odległe krainy, które Ty odwiedziłaś :D

    superowo :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo to faktycznie zwiedzilas chyba lepsze miejsca:D mam nadzieje, ze w usa tez bede mogla sobie takie wypady robic :)

      Usuń