czwartek, 25 września 2014

Road trip, dzień 8,9,10 - San Fransisco

Kiedy wsiadałyśmy do samochodu w Los Angeles, aby udać się do San Fransisco, nie przypuszczałam, że cała podróż zajmie nam około 11 godzin. Na początku chciałyśmy prowadzić historyczną drogą 1 (wybrzeżem), ale kiedy 12 mil jazdy zajęło nam około godzinę przez ogromny korek, który się tam utworzył, stwierdziłyśmy, że jednak pojedziemy inną trasą, a na "1" będziemy co jakiś czas i tak wjeżdżać. Widoki są niesamowite, jedzie się wybrzeżem, gdzie po jednej stronie są klify, góry i inne piękne widoki a po lewej stronie ocean.





Kiedy w końcu po tych 11 godzinach dotarłyśmy do San Fransisco, pogoda nie zachwycała. Było zimno jak diabli i na dodatek padał deszcz. Udałyśmy się do naszego pierwszego couchsurfera, bardzo miły chłopak, który zabrał nas na dach swojej kamienicy, aby pokazać nam San Fransisco nocą. W San Fransisco postanowiłyśmy zostać całe dwa dni, ponieważ chciałyśmy zobaczyć jak najwięcej. Na drugi dzień wstałyśmy z samego rana i udałyśmy się na zwiedzanie tego jakże zamglonego miasta :)
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że teren w SF jest tak górzysty! Nasze zwiedzanie rozpoczęłyśmy od zobaczenia najważniejszych miejsc, które każdy turysta zobaczyć musi. 

Czy ktoś rozpoznaje te domki na zdjęciu? Oglądaliście serial "Pełna chata"? To właśnie jeden z tych domków robi furrorę w SF :) Akurat trafiłyśmy na moment, kiedy jeden z nich był remontowany i robiąc zdjęcia starałyśmy się to nieco zakryć :D




Kolejne miejsce, które trzeba zobaczyć to wyspa Alcatraz, na której stoi słynne więzienie. Niestety nie popłynęłyśmy zobaczyć tego z bliska, ale najważniejsze, że widziałyśmy chociaż z daleka :)



Następnie udałyśmy się zobaczyć jedną z najbardziej krętych uliczek świata, czyli Lombard Street, którą poźniej samodzielnie zjechałam samochodem :D




Kolejne miejsce to Twin Peaks, wybrałyśmy się tam tego samego dnia, ale niestety było strasznie zamglone, dlatego pojechałyśmy tam również dnia następnego, dla porównania zdjęcia  z dnia 1 i z dnia kolejnego :)





Ten dzień zakończyłyśmy na przechadzaniu się uliczkami San Fransisco, gdzie spotkać można wielu bezdomnych, hipisów i ćpunów, od których wali ziołem na odległość... Ludzie wpychają torebeczki z weed do rąk i proponują przechodniom... To jedna z kilku rzeczy, które NIE RZEKŁY MNIE w SF! Wieczorem udałyśmy się nad ocean, aby obejrzeć zachód słońca :)










Kolejny dzień, to był dzień oddania samochodu do wypożyczalni i ostatnia noc, którą spędziłyśmy u couchsurfera w mieście Burlingame niedaleko SF. Ten dzień był zakręcony od samego początku. Rano umówiłyśmy się z jednym miłym panem, który obiecał zabrać nas na Golden Gate Bridge swoim zabytkowym samochodem, więc pojechałyśmy na umówione miejsce, gdzie zobaczyłyśmy ten oto widok:


Na początku myślałam, że to jakiś żart, bo niby jak mamy się tam zmieścić w 5 osób? Ale nie, to nie był żart.... tak jechaliśmy na Golden Gate. Wierzcie mi, niezapomniane przeżycie.




Co śmieszniejsze, jedna z koleżanek zatrzasnęła kluczyki do wypożyczonego samochodu w bagażniku, próbowałyśmy się dodzwonić do firmy wypożyczającej, ale nie odbierali chyba przez godzinę! Byłyśmy bliskie wybicia szyby w naszym dyliżansie, ale na szczęście w końcu ktoś odebrał i jakiś miły Pan przyjechał i otworzył nam te drzwi za FREE!! Zapomniałam się również pochwalić, że w drodze do San Fransisco zepsuł mi się telefon (no okej, upuściłam go i mi się potłukł i nie działał) i za naprawę w SF musiałam wybulić $200...;/
Na tym zakończyła się nasza wycieczka :) Po południu pojechałyśmy do Burlingame do naszego CS, poszłyśmy spać, a rano wsiadłyśmy w samolot i każda z nas wróciła do swojego stanu:)

Jeśli ktoś ma jakiekolwiek pytania co do przygotowania tego typu wycieczki to piszcie do mnie, chętnie pomogę!!

Na koniec jeszcze polecam obejrzeć filmik, który sama skręciłam z całej naszej wyprawy :)

M.

1 komentarz:

  1. Nie spodziewałam się, że SF jest takie cudowne! W tej chwili robię listę tego, co chcę zwiedzić będąc w USA i SF na pewno na nią trafi! Urzekające są te kolorowe domki i z tego co widzę to żółty i biały samochód idealnie się wpisały kolorystycznie, a nogi wystające z okna - obłęd haha
    BTW pan, który woził Was tym czarnym pojazdem chyba bardzo lubi Elvisa :D

    OdpowiedzUsuń