sobota, 23 lipca 2016

WROCILAM...i mam sporo do nadrobienia! Ostatnia wizyta u Erica w Virginia Beach

Powrocmy do konca czerwca....Wstalam w czwartek rano z usmiechem na twarzy i ze swietnym humorem, bo przeciez za pare godzin mialam zobaczyc swojego meza, ale tak szybko jak dotarlam na Union Station w DC tak moj humor od razu sie zepsul. Wsiadlam do autobusu i czekajac na odjazd, zorientowalam sie , ze powinnismy wyjechac juz dwadziescia minut wczesniej. A co robila nasza pani kierowca? Zamiast przyjsc i powiedziec nam co sie dzieje, rozmawiala sobie w najlepsze z jakims innym kierowca autbusu. Moje nerwy dosiegaly zenitu i prawie wyszlam z siebie jak w koncu przyszla i powiedziala, ze czekamy na inny autobus, bo ten , ktorym ona przyjechala sie zepsul. Serio ***? Mialam lzy w oczach a wszystko przez to, ze to juz bylo pewne, ze nie zdaze na mecz Pol-Por , ktory tak bardzo chcialam obejrzec juz na miejscu w Va Beach. W koncu wyjechalismy jakies dwie h pozniej, cala droge bylam poddenerwowana i jedyne co chcialam to byc juz na miejscu. Po drodze zarowno mama jak i moj maz i znajomi zdawali mi relacje z meczu i moj humor poprawil sie dopiero, gdy Polska strzelila pierwszego gola. No nic, jak juz kazdy wie, przegralismy i wtedy znow chcialo mi sie plakac. Moje wahania nastrojow w ten dzien byly po prostu tragiczne, az sama sie sobie dziwilam. W koncu po paru h dojechalam na miejsce i Eric czekal juz na mnie na parkingu. Pojechalismy do jego hotelu, gdzie mialam zostac kolejne cztery dni. Od razu mi sie tam spodobalo, tym bardziej, ze jego widok z okna, to nic innego jak plaza i ocean. Moglabym tam mieszkac. Serio. Pierwszy dzien spedzilismy  robiac niewiele , bylam zmeczona i poddenerwowana, wiec jedyne co zrobilismy to kupilismy pizze i piwo i cieszylismy sie soba po tak dlugim rozstaniu. Na drugi dzien pojechalismy do Akwarium, gdzie widzielismy pelno tych wszystkich fajnych rybek i innych zyjatek , jak rowniez pojechalismy na strzelnice i w koncu mialam szanse postrzelac z karabinu. Byl to moj pierwszy raz, bo wczesniej zawsze decydowalam sie na pistolet i musze przyznac , ze mega mi sie spodobalo! Dzien intensywny i udany :) Sobote spedzilismy na plazy , oraz na gotowaniu obiadu, no ok ja nie gotowalam, Eric gotowal i musze przyznac, ze nie sadzilam, ze tak dobrze mu to wyjdzie! Nie wiem czemu, ale bez kitu czuje sie jak babcia. Chyba to juz wczesniej wspominalam, wiec przepraszam za powtorzenie sie. O godzinie 22:00 zazwyczaj oczy same mi sie zamykaja i nie wyobrazam sobie np wychodzic do baru czy cos, no chyba ze jest jakas specjalna okazja. Znajomi Erica proponowali nam wyjscie do baru dzien w dzien , a ja ciagle mowilam, ze jestem zmeczona. Masakra jakas. W dzien ostatni nie robilismy nic, bo musialam wracac do domu. Szczerze mowiac to zrobilam najglupsza rzecz wracajac tutaj doslownie na dwa dni, bo moglam juz zostac z Ericem i po prostu w srode wyjechac na nasz road trip do San Diego. No ale coz wrocilam, mam tu jeszcze troche rzeczy do spakowania , posprzatam pokoj, zawioze  dzieciaki do babci i bede jak to mowia free to go. Ostatni autobus stad do Va Beach mam jutro i stamtad pedzimy prosto do San Diego <3

Pojechalismy do Aquarium :)

Na strzelnice :)

Wstalismy raniutko obejrzec wschod slonca:)
I pierwszy raz w zyciu widzialam jak moj maz gotuje, wyszlo mu mega dobrze, powiedzialabym nawet, ze swietnie! Teraz to jego danie i jak robimy lemon chicken to w zasadzie robi to on :)

Ostatnie dwa dni z moja rodzina byly spoko. Odwiozlam dzieci do babci, moja rodzina zabrala mnie na kolacje pozegnalna i to w sumie na tyle. Musze przyznac, ze troche mi teskno, przywiazalam sie do nich troche... hostka dala mi breloczki do kluczy ze zdjeciami dzieci i mam je do dzisiaj. 

Od tygodnia jestem juz w San Diego. Bede starala sie nadrobic posty z ostatnich tygodni i jak najszybciej zaczac pisac na biezaco. 

M.


1 komentarz:

  1. Ale fajnie ze dodalas jakis post czekałam na następne 😘 powodzenia w san Diego :)

    OdpowiedzUsuń