poniedziałek, 4 lipca 2016

New York City...please go easy...on mee

W ubieglym tygodniu skonczylam juz prace jako au pair , wiec postanowilam na caly tydzien wybyc z domu, tym bardziej, ze moja rodzina tez w tym samym czasie jechala na wakacje. Gdybym czegos ze soba nie zrobila , to chyba umarlabym z nudow, tyjac przed tym pare kilo i tracac bez sensu pieniadze. Na pierwszy ogien polcecial Nowy Jork, a , ze Kaski nie widzialam juz ponad 6 lat, stwierdzialm, ze to jest najlepszy moment na odwiedziny. Zgadalysmy sie wczesniej, okazalo sie , ze ona ma wtedy weekend wolny , wiec zabukowalam bilety i wyczekiwalam na dzien, w ktorym musialam spedzic az 6 godzin i moim ulubionym autobusie i dostac sie w ten sposob do NYC. Nie nawidze autobusow. A na dodatek siedzenie blisko kibelka tez nie sprawia mi zadnej przyjemnosci. Po ujrzeniu Manhattanu przez szybe tego jakze cudnego pojazdu od razu na mojej twarzy zawital usmiech, a zrobil sie jeszcze wiekszy jak tylko opuscilam autobus. Udalam sie do restauracji w ktorej pracuje Kaha, wypilam pare drinkow po czym samotnie przeszlam sie na Manhattan, bo K konczyla prace dopiero o polnocy. ostanowilam, ze podczas mojego pobytu nie bede udawac super turysty i na Times Sq oraz Manhattan juz nie wroce, mialysmy zostac na Brooklynie caly weekend.  Malo brakowalo a dostalabym szalu przez te wszystkie tlumy, obijajacych sie o mnie ludzi jak rowniez zachecajacych do kupna biletow a to na show a to na przejazdzke autokarem ludzi. Nie, nie i jeszcze raz nie. Okolice Times Sq nie sa dla mnie.  Nie znosze tlumow. Lublam je jak mialam 20 lat, ale nie teraz. Wrocilam idealnie na polnoc do Kahy pubu i zaraz po tym jak ona skonczyla prace udalysmy sie do knajpy na Brooklynie , coby w koncu napic sie za nasze spotkanie. Napilysmy sie. Napilysmy sie tak bardzo, ze zamiast isc spac jak normalni ludzie , my poszlysmy na plaze o 5 rano i jak to w przeszlosci , odwalalysmy nasze maniany :D Ta noc byla super, ale nei bylo super wstawanie  w poludnie z ogromnym kacem , kapciem w buzi i uczuciem lotu helikopterem.



Kolejny dzien spedzilysmy na plazy , smazac sie przez pare godzin a po poludniu wybralysmy sie na Coney Island. Zawsze chcialam tam pojechac  i przejechac sie Wonder  Wheel i tym razem mi sie to udalo. Nie moge uwierzyc, ze tyle razy bylam w Nowym Jorku i zamiast sie tam przejechac to wiekszosc czasu spedzalam na Manhattanie. Tego dnia nie wzielam do ust ani kropli alkoholu, a jak zobaczylam Kahe popijajaca piwko "bo czym sie strules tym sie lecz" to myslalam ze wyjde z siebie, stane obok i najnormalniej w swiecie zwymiotuje. Ale dobre jedzenie wynagrodzilo mi wszystko, a szczegolnie pierogi w ruskiej knajpie przy samej plazy!











Nastepnego dnia udalysmy sie w storne Central Parku, aby troche tam odpaczac, szczerze nie wiem czemu myslalam, ze w weekend nie bedzie tam duzo ludzi, bedzie icho i spokojnie... Nie bylo. Posiedzialysmy moze z godzine, po czym udalysmy sie znowu :| na Times Sq w poszukiwaniu miejsca, gdzie moglybysmy wypic kawe i zjesc cos dobrego. Padlo na swietne miejsce, gdzie serwowali najlepszy sernik jaki w zyciu jadlam. Serio. 




Pokrecilysmy sie jeszcze troche po Times Sq. po czym dolaczyla do nas inna kolezanka i wszystkie udalysmy sie na Brooklyn w celu znalezienia jakiejs knajpy , ktora zaserwowalaby nam jedzienie o 21:00. Znalazlysmy mega wloska restauracje w ktorej jadlam jedna z  najlepszych pizz w claym moim zyciu. Wrocilam mega zmeczona z Kaha do jej mieszkania i prawie od razu polozylysmy sie spac. Moje plany na kolejny dzien  nie byly zbyt interesujace, mialam jechac na Staten Island odwiedzic moja ciotke i wujka (ktorego nie znosze). Opuscilam wiec mieszkanko Kaski i udalam sie na Staten island ferry, kolejny raz widzialam caly Manhattan, kolejny raz przeplywalam kolo Statuy Wolnosci i kolejny raz juz bardzo chcialam byc w domu. Doplynelam do ciotki, zjadlam polska bulke z polskim serem i polska szynka, zjadlam polski obiad, wypilam polskie piwo z sokiem jak rowniez udalam sie do polskiego dentysty na Brooklynie. Marzylam o tym aby ten dzien sie juz skonczyl, bo moj wujek nie przestawal gadac. Gadac glupot. Kiedy wiec pojechal odwiesc moja ciocie do pracy, ja szybko sie wykapalal i czmychnelam do lozka udajac, ze spie :D na drugi dzien wstalam rano i niestety musialam z nim siedziec jeszcze przez kolejne pare godzin, bo moj autobus powrotny byl dopiero o 15:00. No ale dalam rade, bo kto jak nie ja. Wrocilam do domu na doslownie jeden dzien, aby pozniej udac sie w odwiedziny do mojego meza do Virginii Beach o czym opowiem w kolejnym poscie <3











M.


3 komentarze:

  1. Marlena, powodzenia:-) Kolejny rozdział w Twoim życiu przed Tobą:-) Trzymamy kciuki i czekamy na odwiedziny w Warszawie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marlena kiedy nowy post czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń