środa, 17 czerwca 2015

13 miesiecy i poczatek wakacji.

W tym tygodniu stuknie mi 13 miesiecy w USA i wiecie co? Zrobilam chyba najlepsza rzecz zostajac tu, bo kompletnie nie wyobrazam sobie powrotu do domu. Bynajmniej nie teraz, jeszcze jest za wczesnie. Tym samym zmusilam do przylotu do USA moja mame i siostre, bo skoro 'nie przyszla gora do Mahometa, to przyjdzie mahomet do gory', czy jakos tak. 
W tym tygoniu mam ostatni dzien swojej dodatkowej pracy, jak rowniez moje dzieci maja ostatnie dni szkoly, a tym samym rozpiczynamy wakacje. Cale wakacje mamy juz zaplanowane i mam wrazenie, ze zleca one szybciej niz sie zaczna. Dzieki bogu za karnet na basen jak rowniez za filmy w kinach za dolara. Przez pierwszy miesiac wakacji bedziemy tu na miejscu i jesli pogoda utrzyma sie tak jak jest teraz ( mniej wiecej 35 stopnie prawie codziennie) to spokojnie codziennie mozemy jezdzic na basen. Kolejne dwa tygodnie spedzamy u babci, tak jak w ubiglym roku. babcia mieszka w Zachodniej Wirginii posrodku niczego. Doslownie. Na poczatku martwilam sie tym, ale moi hosci powiedzieli, ze dadza mi tam auto i na weekendy moge sobie gdzies pojechac i wcale nie musze sie dziecmi caly czas zajmowac. Wszyscy mamay wakacje, nie tylko oni. I tak, bede spac do 10. Taki mam przynajmniej zamiar. Plusem jest to, ze bede miala szanse zaoszczedzic trzy wyplaty, bo od babci do najblizszego sklepu jest pol h samochodem, a skoro ona ma wszystko co mi do szczescia potrzebne, to po co mam tracic $$ na cos innego? Po powrocie z Zachodniej Wirginii zostaja jakies 2 tygodnie do przylotu mojej mamy i siostry i wiecie co ? Moja hostka specjalnie wysyla dzieci do drugiej babci zebym mogla spedzic z moja mama wiecej czasu. I nie , nie odejmuje mi tego z wakacji. No i potem zostanie ostatni tydzien i znow zacznie sie szkola. 

Dzis mlody mial siodme urodziny i bylam zmuszona zjesc kawalek tortu czekoladowego z tej jakze swietnej okazji. No dobra, przyznam sie, ze skoro mamy jeszcze jeden tort od paru dni to ostatnie dwa moje sniadania to rowniez byl tort czekoladowy. Wiem, zgrzeszylam. Aczkolwiek moge sie pochwalic, ze przynajmniej znow zaczelam cwiczyc, nie zebym nie chodzila na silownie, bo chodzi dosyc czesto, ale zaczelam znow cwiczyc z hostka codziennie w domu. Cwiczenia z ciezarami. I tak, po wczorajszym leg day ledwo sie ruszam. LEDWO. Obiecalam E. ze juz niegdy, przenigdy nie zmusze go do gry w tenisa po leg day, bo teraz sama wiem co to znaczy. 



Tym maluchem sie zajmuje dodatkowo, podczas, gdy moje dzieci sa w szkole. Bedzie mi brakowac troche tego bobka :P


Crazy hair day w szkole i ja w roli fryzjerki :P




Ostatnio wybralismy sie na rowery wodne z E. i innymi znajomymi.




Uwielbiam ten widok. Widok na lotnisko w DC z bazy. Moglabym tam siedziec w nieskonczonosc, wrzucilam nawet E. do samochodu kocyk, wiec za kazdym razem jak tam jedziemy to przynajmniej jest na czym siedziec :D



Wiecie co? Baza to jest takie moje miejsce, miejsce, gdzie moge pojechac, odchamic sie po calym tygodniu przebywania z dziecmi i chociaz na moment zapomniec, ze jestem operka. Jedynie kiedy nadchodzi juz niedzielny wieczor, to wszystko szlag trafia i znow trzeba wracac do obowiazkow...:P

M.


1 komentarz:

  1. O super, że Twoja mama i siostra Cię odwiedzą. :) mam takie pytanie, przyjeżdżają do Ciebie na wizie turystycznej? Tez mam takie troszkę jeszcze odległe plany żeby siostra mnie odwiedziła i zastanawiałam się nad wszystkimi formalnościami. :) masz rację, piękny widok. *.* aż chciałoby się tam posiedzieć. :D powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń