sobota, 19 lipca 2014

2 miesiące za mną/ baza wojskowa US

Jeszcze przed wyjazdem zastanawiałam się, jak to jest możliwe, że niektóre dziewczyny przestają pisać i twierdzą, że nie mają na to czasu. Teraz jednak sama doskonale je rozumiem. Jest sobotni wieczór, ciemno za oknem a ja oglądam film i staram się nie zasnąć. Dziś dokładnie mijają dwa miesiące odkąd jestem w USA. Czas pędzi jak szalony. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem i miesiąc za miesiącem. Ani się obejrzę, a będę przedłużać program lub wracać do domu.
Ze względu na to, że wszystkie oszczędzamy pieniądze na wakacje, szczerze powiedziawszy nic specjalnego się tutaj nie dzieje. Standard, czyli w ciągu dnia praca z dziećmi, a wieczorem spotkanie z dziewczynami i tak w kółko. 

Do czego zmierzam pisząc ten post? Do przedstawienia Wam jak wygląda życie w bazie wojskowej w USA. W związku z tym, że od kilku tygodni spotykam się z chłopakiem z Navy, który mieszka w bazie, co nie co zdążyłam już "podpatrzeć" i doszukać się wielu różnic pomiędzy wojskiem polskim a wojskiem amerykańskim, szczególnie jeśli chodzi o warunki mieszkalne. Zacznę od tego, że bazy wojskowe wyglądają tutaj jak miasteczka, na terenie których jest dosłownie wszystko, począwszy od KFC, szkoły podstawowej, szkoły średniej a skończywszy na markecie z alkoholem, basenie, a nawet specjalnym miejscu do rozrywki, gdzie stoją stoły do bilarda czy inne podobne gry. Żadna obca osoba na teren bazy nie wjedzie bez legitymacji wojskowej. Jeśli np. ja chciałabym odwiedzić E. to on musi na mnie czekać przed bramą i powiedzieć, że jestem z nim. Żołnierze zamieszkują tzw. baraki, na początku faktycznie myślałam, że będą to baraki podobne do tych, które zamieszkują nasi rodowici żołnierze, jednak bardzo się pomyliłam. Czy można nazwać barakiem studio przeznaczone dla 2 żołnierzy, które zawiera dwa osobne bdb wyposażone pokoje, łazienkę, kuchnię i pralnię? I do tego ten barak jest w normalnym mieszkalnym bloku, który jak barak w ogóle nie wygląda. Żołnierze, którzy mają już "pozycję" lub mają żonę, dostają domy. I to nie byle jaki domek tylko duży, ładnie urządzony dom z podwórkiem. Na terenie bazy stoi sporo pustych domów, które są przeznaczone dla żołnierzy, którzy w najbliższym czasie się ożenią lub też dla wysoko postawionych wojskowych. Co więcej, te domy są oczywiście za darmo, jedyne koszty jakie trzeba pokryć to koszt ewentualnego umeblowania czy opłata rachunków. Żyć nie umierać. Wczoraj zadzwonił do mnie E. i powiedział, że jego przyjaciele zapraszają nas na obiad i później na małą imprezę właśnie w bazie. Przez korki w DC dojechałam tam po 1,5h a normalnie baza jest oddalona ode mnie o 20 min. Kiedy tam dojechałam, okazało się, że ci przyjaciele są świeżo po ślubie i właśnie taki dom dostali. Ona 20 lat a on 21. Po kolacji udaliśmy się do innego domu, chłopaka, który również mieszka z żoną, nie jestem pewna ile oni mają lat, ale prawdopodobnie byli w podobnym wieku. Impreza standard, beer pong, pogaduchy itp. Dowiedziałam się również, że jestem najstarszą dziewczyną na imprezie ( z wyjątkiem szalonej mamy żony przyjaciela E.) i to w dodatku bezdzietna. Serio, wszystkie dziewczyny z wyjątkiem mnie miały już dzieci, niektóre nawet 2. Nie jestem pewna, ale prawdopodobnie są to dodatkowe pieniądze, wydaje mi się, że żołnierze, którzy posiadają dzieci dostają pieniądze z wojska na ich utrzymanie. 

Zdjęć na terenie bazy nie wolno robić, między innymi dlatego, że jest tam trzymany helikopter prezydenta USA. Ja również żadnych zdjęć nie robiłam, dlatego wygooglowałam mapę i zamieszczam ją poniżej. Tak właśnie wygląda baza wojskowa:



Muszę się pochwalić, że znalazłam 3 dziewczyny, które ze mną jadą na moją wycieczkę objazdową. Wszystkie zabukowałyśmy już bilety lotnicze, także nie ma już odwrotu. Został miesiąc i 3 dni!! :)

M.

7 komentarzy:

  1. Ciekawe porównanie :) i super ze objazdowka wypali!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, akurat okolice DC mają mega dużo takich miejsc :) Ja też byłam w bazach wojskowych kilka razy (z hostem) i za pierwszym razem "trochę" się zdziwiłam ze względu na wielkość i ogólnie wygląd.
    Warto dodać, że jak nie chcą mieszkać w bazie, to mają opłacane wynajem domu/mieszkania w innym miejscu (przynajmniej w marines).

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Wiesz, że chyba wczoraj też byłam na Twoim blogu? :D Jednak sam motyw bazy wojskowej mnie nie zaciekawił, więc nie komentowałam, żeby nie pisać nic wymuszonego, ale skoro Ty trafiłaś do mnie, to chyba to było przeznaczenie haha :D
    O której szwajcarskiej marce mówisz? Jadłam jedną, która w ogóle mi nie smakowała :P Ale Cailler jest przepyyyyszny *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah no przeznaczenie :D LINDT <3<3 to jest chyba szwajcarska co nie ?:D

      Usuń
  4. Mam nadzieje ze z E. bedzie cos wiecej! :)
    powodzenia! x

    OdpowiedzUsuń
  5. Amory Amory sialalalalalala :3 good job Marlena haha!

    OdpowiedzUsuń