poniedziałek, 25 kwietnia 2016

12/03/2016 --> Wyszlam za maz!!

Nie mialam zamiaru pisac nic od czasu mojego slubu do momentu ukonczenia programu au pair, poniewaz balam sie (szczerze), ze ktos moglby mnie zglosic do agencji , ze wzielam slub w trakcie trwania programu, a przeciez o matko i corko, jest to zabronione. Za 25 dni koncze swoj dwuletni kontrakt au pair i w sumie teraz moge powiedziec, ze kompletnie nie interesuje mnie opinia agencji na temat mojego slubu :)!!!! 
No, ale do rzeczy.... Na poczatku miala byc mala uroczystosc, ja i Eric. Jednak z tego wszystkiego zrobilo sie melo na 22 osoby. I ja nadal uwazam, ze to wina jego mamy. Ona stwierdzila, ze przeciez koniecznie musi byc na slubie swojego syna, a jak ona to i siostra, jego ojciec zastepczy i do tego jeszcze pare osob. Bylam wsciekla, bo jakim prawem ktos decyduje za nas kogo mamy zaprosic? W sumie nadal szlag mnie trafia jak o tym pomysle, ale jak tak teraz na to wszystko patrze to chyba calkiem dobrze, ze tak sie stalo. Moi rodzice stwierdzili, ze skoro Erica rodzice beda na slubie to oni przeciez tez musza byc, po czym nie wiele ze mna dyskutujac zabukowali bilety i przylecieli. Byli rowniez moi hosci z dziecmi i kilkoro naszych znajomych. Skoro mielismy wziac slub z 22 osobami patrzacymi na nas przez caly czas trwania ceremonii, chcialam, aby odbyla sie ona w fajnym miejscu i na to oto miejsce wybralismy biala altanke przy historycznym muzeum znajdujacym sie w moim miescie Alexandria. Po wyborze miejsca, musielismy wybrac osobe , ktora nam tego slubu udzieli i padlo na goscia, ktory wczesniej udzielal slubu naszym znajomym, jednak ten pacan - inaczej nie moge sie o nim niestety wyrazic, zrezygnowal nam na niecale dwa tygodnie przed zaplanowana uroczystoscia, wiec na szybko musielismy znalezc kogos innego. Na szczescie znalezlismy. 
Moi rodzice przylecieli w piatek , dzien przed slubem, zeby bylo smieszniej, w czwartek- dwa dni przed slubem kupilam sobie sukienke, a dzien przed, czyli w piatek latalam po sklepach jak szalona w poszukiwaniu odpowiedniego stanika, butow i innych pierdol. No jak to ja, wszystko na ostatnia chwile, na szczescie wszystko udalo sie w pore zalatwic!
Moi rodzice wyladowali o godzinie 6 pm i ja, za miast miec moj wieczor panienski, pojechalam po nich na lotnisko, zabralam do hotelu i jak na porzadna Polke przystalo zostalam z nimi popijajac pyszne, polskie piwko! Moj maz jednak nie odpuscil sobie wieczoru kawalerskiego, ktory nie zakonczyl sie dla jego przyjaciela najlepiej. Otoz, scena jak z filmu... Wrocilam do domu wieczorem, aby wyspac sie przed slubem, po czym o godzinie 4 30 rano obudzilo mnie nic innego jak dzwonienie mojego telefonu, a po spostrzezeniu dzwoniacego BABE juz wiedzialam, ze cos jest nie halo..... "Baby? I swear everything is fine, i am still alive a lil bit drunk but , ummm, you know I love you , Jeff is in jail". Ze gdzie do cholery on jest, w wiezieniu ?? To jego slubowy swiadek tak btw... Do diabla, co wyscie tam zrobili... okazalo sie, ze zlapala ich policja, jak Jeff prowadzil samochod nie do konca trzezwy. Wow, ale madrze....  Poprosilam wiec mojego meza o to, aby do godziny 7 rano sprobowal sie dowiedziec, w ktorym wiezieniu jest Jeff, poniewaz chcialam tam z nim rano pojechac i zrobic cos..cokolwiek, sama nie wiedzialam co, ale cokolwiek! I co? I nie mialam zadnych wiesci od Erica do 10 rano. Szlag mnie trafial, bo slub o 15:00 a tu ani widu ani slychu, a telefon wylaczony. Nie mialam nic do stracenia, wiec zeszlam na dol do moich hostow i blagalam moja hostke (przypominam kolejny raz , jesli policjantka) , aby zadzownila do swoich ziomkow i dowiedziala sie co i jak. Podzwonila, popytala i okazalo sie ze wypuscili Jeffa do domu i jest w drodze do bazy, a moj maz zasnal, a jego telefon padl. No coz, historia calkiem zabawna, ale nie dla mnie, zebyscie wiedzieli ile nerwow sie najadlam w dzien mojego wlasnego slubu... No i tak BTW Jeff zostal oczyszczony ze wszystkiego, jakby nic nigdy sie nie stalo...

SLUB

Przygotowalam sie sama z mala pomoca mamy. Sama zrobilam makijaz, sama pojechalam odebrac sobie kwiatki i sama zawiozlam sie na wlasny slub. Troche nie tak sobie wyobrazalam to wszystko, ale jako kobieta niezalezna, nie mialam z tym zadnego problemiku :D Slub zaczal sie o 15 po poludniu i kiedy wszyscy przyszli na miejsce, nadal nie moglam uwierzyc w to, ze biore slub. Ja? Bede miala meza? Ta, ktora zawsze miala problem z byciem w zwiazku bedzie zona? Wow,ale beka! Co jak co, ale cieszylam sie jak dziecko, ten moment podekscytowania... Cala ceremonia trwala jakies 15 minut, potem porobilismy zdjecia a na koniec udalismy sie do restauracji na obiad i tort. Tyle. Slub byl udany i na prawde jak tak teraz mysle, to  w sumie bardzo sie ciesze, ze zaprosilismy te wszystkie osoby :)  Po kolacji w restauracji, pojechalismy sie przebrac a na koniec wyladowalismy wszyscy w apartamencie hotelowym, w ktorym mieszkala rodzina Erica na male after party :)

M.




9 komentarzy:

  1. gratuluje !!
    wszystkiego najlepszego na nowej drodze zycia a takze czekamy na wiecej zdjec !! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje!!
    Kiedy napisałaś o świadku moje pierwsze skojarzenie- "Kac Vegas" :P dobrze że tak się nie skończyło :D
    Wszystkiego Najlepszego dla Was! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dokladnie to samo pomyslalam :D. Gratulacje! Tez czasami boje sie pisac rozne rzeczy gdy jeszcze jestem w programie, Bo moze jakis obywatel uprzejmie doniesie lol.

      Usuń
  3. Gratuluje, Wszystkiego Najlepszego na nowej drodze zycia !! ;) ladnie wygladaliscie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Gratuluje i duzo szczescia zycze!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję (jeszcze raz ;)!!!
    I bardzo dobrze, że wszyscy przyjechali! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziekuje Wam wszystkim za gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń