Tak, dobrze czytacie... Jestem już w sumie miesiąc w USA. Czas leci jak opętany, nie mam nawet pojęcia kiedy to minęło! Ten tydzień zleciał bardzo szybko, nie będę pisać jak bardzo mało godzin przepracowałam, bo staje się to już trochę nudne, w sumie zacznie mi się praca od przyszłego tygodnia, bo dzieciaki zaczynają wakacje. Moja HM powiedziała, że w wakacje mogę robić z dziećmi co mi się tylko podoba, mogę zabierać je gdzie chcę, nie muszę wstawać rano żeby się nimi zajmować, mogę spać np do 9 i zejść na dół później. One sobie same robią śniadanie i w oczekiwaniu na mnie mogą oglądać telewizor czy grać. Mamy zamiar jeździć do ZOO, na basen czy do innych miejsc w okolicy. Także raczej z przepracowania nie umrę.
W piątek spakowałyśmy swoje manatki i pojechałyśmy do Niny, która miała wolną chatę na cały weekend, zorganizowałyśmy małe melko, które później przerodziło się w nieco większe melko lol.
Ta grupa dziewczyn na zdjęciu na dole to grupa "go hard or go home"- nasze motto hahaha, imprezy zazwyczaj spędzamy w takim gronie.
Po imprezie musiałam rano na cito wrócić do domu, bo młody miał test na mikido i miał otrzymać swój pierwszy pas, a później były jeszcze jego urodziny, więc popędziłam tam szybko i zdążyłam na moment, gdy odbierał pas i dyplom. Potem pojechaliśmy na jego urodziny, które trwały do 16, na prezent wybrałam ogromną poduszkę , przywieszkę do plecaka i maskotkę. Młody uwielbia żółwie i angry birds :D
W związku z tym, że to moja miesięcznica, postanowiłyśmy to uczcić więcej niż jeden raz, dlatego też w sobotę wieczorem wybrałyśmy się do knajpki na Old Town. Postanowiłyśmy pójść tam na piechotę, a droga tam zajęła nam jakąś godzinę lol. Dobry spacer to był, nie powiem, że nie. Po imprezie wróciłyśmy do Niny, a dziś był "chillout day", czyli chińszczyzna na trawie nad Potomakiem.
Następny weekend spędzam w Karolinie Północnej, czyli kolejne zwiedzanie innych stanów, wychodzi na to, że zobaczyłam dwa nowe stany w ciągu jednego miesiąca, jak tak dalej pójdzie, to może uda mi się ogarnąć wszystkie w ciągu 2 lat! ogromnie się cieszę, że mam tutaj te dziewczyny, zżyłyśmy się na prawdę, a każdą wolną chwilę jeśli możemy to spędzamy razem i nie zamierzamy tego zmieniać!
M.
Super ci sie tam zyje, widze :) Ja też mam podobny schedule we wakacje, wstaje o której chce, bo L. i tak do 12 nie pojawia sie na dole :P ale troche ciezko czasami z wyjazdami gdzies, niby spoko, pomysly sa, ale albo pogoda nie pasuje albo ona ma ortodonte, albo trzeba jechac cos na oboz kupic, albo nam sie nie chce :P w rezultacie ze wszystkich rzeczy jakie wymyslilam (a jest ich dosyc sporo!) zrobilysmy tylko jedna.... moze u ciebie bedzie lepiej, czekam na relacje!
OdpowiedzUsuńbuzka!
Mieszkasz w Potomac lub okolicach?? ;)
OdpowiedzUsuńMieszkam w Alexandrii :)
Usuńo, to troszkę dalej.
UsuńPytam bo za 2 miesiące będę w Potomac :)