Jestem po mojej pierwszej rozmowie na Skype z Panią T, która
trwała dokładnie godzinę. W sumie mój błąd, bo zamiast wypytywać o szczegóły
związane ze wszystkim to rozmowa zeszła na temat fitnesu, mnie i tego jak
kiedyś zamiast mąki użyłam cukru pudru do robienia schabowych;P Nie no, a tak
serio to rozmawiało się naprawdę bardzo sympatycznie, Pani T popijając kawkę ze
Starbucksa zadawała mi mnóstwo pytań, ale nie związanych z dziećmi – to mnie
najbardziej zdziwiło. Kiedy końcu ja zaczęłam zadawać moje pytania, to
słyszałam tylko „ohh that’s a good question, well I didn't think about it, I
will have to talk to my husband”. I tak w kółko :D No, ale zdążyłam się
dowiedzieć, że:
- Będę miała osobne mieszkanko, które jest zaraz przy ich domu
- Mają zamiar kupić samochód do mojego użytku
- Prawdopodobnie będę mogła zapraszać znajomych do siebie
- Chcą kogoś, kto jest independent
- Jest blisko do Uniwersytetu
- Dzieci są w szkole od 7 30 do 13:30 – młodsza i do 15:30 starsze
- Nie mieli nigdy Au pair tylko nianie przez 10 lat
- Nie mieli za bardzo pojęcia o programie Au pair, więc ja musiałam im tę ideę wytłumaczyć :D Serio, Pani T nie wiedziała nawet, że muszę wyrobić 7 kredytów, aby ukończyć program Au Pair i że mogę zostać max 2 lata :D
- Cały czas zastanawiają się, czy znów zatrudnić nianię czy Au pair
- Mieszkają ponoć w ładnej miejscowości, pół h od oceanu i pół h od San Francisco
- Raczej nie są z tych, którzy będą traktować mnie jak członka rodziny
- Raczej nie będzie curfew
No i teraz to w sumie nie wiem co począć, czy być członkiem
rodziny, czy nie być, jak byłam Au pair kilka lat temu, to z każdego wyjścia
musiałam się tłumaczyć, tzn może nie tłumaczyć, ale mówić, że wychodzę i kiedy
wrócę i do kogo idę. Oczywiście to rozumiem, bo miałam wtedy tylko 19 lat.
Teraz jednak mam te 24 lata i myślę, że przyda mi się trochę niezależności…Sama nie wiem, no cóż, Pani T powiedziała, że przedyskutuje to wszystko z mężem
i odezwie się na koniec tygodnia.
Rodzina no. 1 z Los Angeles się nie odezwała, mimo mojej
odpowiedzi na ich maila.
Czyli widzę bez fajerwerków, ale spokojnie Los Angeles na pewno się odezwie! ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję!! Dziś znow mi się pojawiła kolejan rodzina z Nowego Jorku z ...piątką dzieci :D Czekam na to Los Angeles jak dziecko na lizaka :D
UsuńTwój blog jest mega pomocny
OdpowiedzUsuńpowodzenia! :)
Dziękuję, miło to słyszeć:-)
Usuńpierwsza au pair hm. szkoda ze zapisujac sie do agencji nie wiedzieli takich rzeczy nawet o szkole dla au pair w kazdym razie powodzenia ;)
OdpowiedzUsuń