poniedziałek, 20 stycznia 2014

San Fransisco - the first Skype call

Jestem po mojej pierwszej rozmowie na Skype z Panią T, która trwała dokładnie godzinę. W sumie mój błąd, bo zamiast wypytywać o szczegóły związane ze wszystkim to rozmowa zeszła na temat fitnesu, mnie i tego jak kiedyś zamiast mąki użyłam cukru pudru do robienia schabowych;P Nie no, a tak serio to rozmawiało się naprawdę bardzo sympatycznie, Pani T popijając kawkę ze Starbucksa zadawała mi mnóstwo pytań, ale nie związanych z dziećmi – to mnie najbardziej zdziwiło. Kiedy końcu ja zaczęłam zadawać moje pytania, to słyszałam tylko „ohh that’s a good question, well I didn't think about it, I will have to talk to my husband”. I tak w kółko :D No, ale zdążyłam się dowiedzieć, że:

  • Będę miała osobne mieszkanko, które jest zaraz przy ich domu
  • Mają zamiar kupić samochód do mojego użytku
  • Prawdopodobnie będę mogła zapraszać znajomych do siebie
  • Chcą kogoś, kto jest independent
  • Jest blisko do Uniwersytetu
  • Dzieci są w szkole od 7 30 do 13:30 – młodsza i do 15:30 starsze
  • Nie mieli nigdy Au pair tylko nianie przez 10 lat
  • Nie mieli za bardzo pojęcia o programie Au pair, więc ja musiałam im tę ideę wytłumaczyć :D Serio, Pani T nie wiedziała nawet, że muszę wyrobić 7 kredytów, aby ukończyć program Au Pair i że mogę zostać max 2 lata :D
  • Cały czas zastanawiają się, czy znów zatrudnić nianię czy Au pair
  • Mieszkają ponoć w ładnej miejscowości, pół h od oceanu i pół h od San Francisco
  • Raczej nie są z tych, którzy będą traktować mnie jak członka rodziny
  • Raczej nie będzie curfew

No i teraz to w sumie nie wiem co począć, czy być członkiem rodziny, czy nie być, jak byłam Au pair kilka lat temu, to z każdego wyjścia musiałam się tłumaczyć, tzn może nie tłumaczyć, ale mówić, że wychodzę i kiedy wrócę i do kogo idę. Oczywiście to rozumiem, bo miałam wtedy tylko 19 lat. Teraz jednak mam te 24 lata i myślę, że przyda mi się trochę niezależności…Sama nie wiem, no cóż, Pani T powiedziała, że przedyskutuje to wszystko z mężem i odezwie się na koniec tygodnia.


Rodzina no. 1 z Los Angeles się nie odezwała, mimo mojej odpowiedzi na ich maila. 

5 komentarzy:

  1. Czyli widzę bez fajerwerków, ale spokojnie Los Angeles na pewno się odezwie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję!! Dziś znow mi się pojawiła kolejan rodzina z Nowego Jorku z ...piątką dzieci :D Czekam na to Los Angeles jak dziecko na lizaka :D

      Usuń
  2. Twój blog jest mega pomocny
    powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pierwsza au pair hm. szkoda ze zapisujac sie do agencji nie wiedzieli takich rzeczy nawet o szkole dla au pair w kazdym razie powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń